Dawno mnie tu nie było. Naprawdę przepraszam za zwłokę, ale tak jakoś się złożyło, że hasła zapomniałam! Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ono się nie odnalazło, w końcu już znalazłam tylu wspaniałych czytelników i miłośników pary paurian!
Jednak Paulo jak zwykle czuwa nad wszystkim i w swoje urodziny zesłał na mnie błogosławioną moc, otóż dopiero przed chwilą odzyskałam hasło!
DEDYKOWANE PAULO COELHO. JEGO MIŁOŚCI, DOBROCI I OTWARTOŚCI NA WSZYSTKIE STRONY MAPY UMYSŁOWI!
<3~~~<3PAULO<3~~~<3
Paulo wszedł do swojej brzydkiej i brudnej komnaty drewnianej. Spojrzał na ścianę, wbijając wzrok w ssssczerniały sufit. To nie była cela dla kogoś tak uzdolnionego umysłowo jak Paulo! Ale co miał zrobić? Nie chciał przecież zostać spałowany.
Usiadł pod jedną ze ssssczerniałych sufitów i podkulił nogi pod czoło. Zapłakał. Tu było tak zimno! Aż nie mógł oddychać z tego gorąca. Powąchał swoją pachę. Śmierdział. Znów zapłakał, bo nie było przy nim rapującego Mariana, który mógłby mu teraz zarapować do snu. Czemu życie było dla Coelho aż tak okrutne?
Już nie płakał. Oczy mu wyschły od tego płaczu, i były teraz niczym pustynie.
- Marianku - zajęczał i zasnął.
- Paulo Coelho? - warknął gestapowiec, który wszedł do komnaty Paulo. Paulo otworzył oczy, przecierając te swoje dwie suche pustynie. Już nie mógł zapłakać.
- Otom i ja przed tobą - odparł Koelcho, wstając. Ale jak tylko wstał to od razu się przewrócił. Nie miał sił przez tą tęsknotę do Paździocha! Musiał znaleźć się przy swoim ukochanym, usłyszeć jego rapowanie, a później wymyślić kolejną sentencję życiową.
- Dlaczego jesteś słaby? - zapytał Stalin, przesuwając grubą dłonią po swoim wąsie.
- Me oczy pragną zobaczyć Paździocha.
Nagle Paulo usłyszał trzask. Brzuch gestapowca Stalina przebił miecz. Paulo zakrzykł, podstakując. Marian! Marian Paździoch!
- Mój ci on, mój ci! - zapłakał Coelho, a jego oczy nie były już jak pustynia.
Marian wyprostował się, spoglądajac na niego, po czym oblizał drapieżnie miecz.
- Przyszedłem uratować, ale mogę ugotować! - zarapował Paździoch, uśmiechając się i pokazując Paulo swoje srebrne rapowskie zęby.
- Kochajmy się, Paździochu!
- Chuj twój stoi jak ten mój - znów zaraperował, wskazując na swoje krocze.
- Jakiś ty romantyczny! - Nerka Koelho zabiła. - Mam nową sentencję życiową!
<3<3
Powiedzcie, że jesteście ciekawi co to za sentencja, prawda? Ale nie, potrzymam Was, drodzy czytelnicy, w niepewności (;
Aaaa... już tak długo czekałam na koleją nocię, że tez zapłakałam jak Koelcho T_T
OdpowiedzUsuńNa szczęscie juz jest nowy rozdzialik hihi :* jest superaśny, wiesz? ^^
Ale paździoch jest dzielny, żeby zabic stalina. on jest taki męski i tru ;3
Kocham to opowiadanie nad życie i musisz! piusac tu częściej!
Loff Cię i życzonka na Paulo
Pico
Oborze ile emocji!!!!! Ja nie wiem, jak oni mogli tak potraktować Paulo, no, smótno mi się zrobiło. I Mariana tam nie było to już w'ogle dramat. Płakałam! Ale naszczenście Paździoch w końcu się pojawił i zabił stalina,. I dobrze, stalin ma brzydkie wąsy. teraz przynajmniej nie pójdzie z nimi na miasto i nie będzie straszył dzieci. bo pewnie straszył. takich wąsów ja się boję, a mam już 13 lat!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Wydaj ksionżke, serio. I pisz czeńsciej.
I jaka tajemnica na koniec, co to za sentencja? o.O
Zyczenia dla Paulo! <3
mechmed