poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 4

 Dla mojego fanklubu! <3 Rozdzialik :) Zapraszam do czytania i komencenia, robaczki świętojańskie.

Leżeli w wielkim, królewskim łożu Henryka VIII, który użyczył im swojej przepięknej, różowej komnaty.
- Ach, jak fajnie tutaj tak leżeć - powiedział Marian.
Koelcho zawył, tym razem jednak ze szczęścia. Wyuściskał całe ciałko swojego pączusia i wycałował. zapomniał, że są przecież w OBOZIE ZAGŁADY!!!! i że będą walczyć na śmierć i życie z esesmanami i Japończykami.
- Aż mi się chce wymyślać cytaty! - powiedział radośnie Paulolo. - Gdy się leży, to nie stoi!
- Mów tak dalej, byczku. Od tego robię się twardy! - zamruczał Marian, miaucząc pod nosem niczym niewychowany gepard.
- Gdybym nie oddychał to rybka! - Powiedział Papapulo, zachęcony.
- Och, PAULOOO. CHODŹMY! TERAZ!
I tak kochali się radośnie w akompaniamencie własnych pogwizdywań.
Po udanym seksie i pięciogodzinnym posapywaniu, na ich łóżku zmaterializował się mały człowiek. Marian krzyknął i zemdlał, przerażony małym pomarszczonym stworkiem.
- Bać się nie. Jestem Joda ja.
- Mistrz Joda! - wykrzyknął COelko tucząc Mariana, aby się obudził. Marian obudził się, połypał swoim kasztanim wzrokiem, pokiwał głową. Odzyskał świadomość umysłu i już wiedział, że Yoda sam stoi nimi przed.
- Walczyć was nauczę, gladiatorzy. Rozpierdolimy tych esesmanów na arenie życia!